Komisja Likwidacyjna krakowska, która iure caduco przywłaszczyła sobie władzę w Galicji, jest właściwie komisją dezorganizacyjną. Komisarzem ludowym wojny jest malarz Tetmajer. Komisarzem spraw wewnętrznych — Lasocki, który mianuje na wszystkie powiaty komisarzy ludowych. W niektórych powiatach zamianował komisarzami ludowymi chłopów. Prócz tego upoważnia do tworzenia po powiatach sowietów do kontrolowania komisarzy. Niby to, mają to być rady przyboczne i kontrolujące pod nazwą powiatowych komisji likwidacyjnych.
W sprawie kolbuszowskiej niewiele mogłem wpłynąć. Lasocki przyjął mię tym, żebym mu dał święty spokój, bo on już nie wie, gdzie ma głowę.
Na moją uwagę, że szef administracji w takim przełomowym czasie powinien mieć głowę na karku — raczył mię nareszcie wysłuchać. Stwierdził jednak, że nie można ograniczać swobody wiecowania. Że komisje likwidacyjne po powiatach muszą być utworzone jako kontrola komisarza. Gdy zwróciłem uwagę, że to jest anarchia i że żaden porządny przezwany komisarzem ludowym starosta w tych warunkach nie wytrzyma — przyznał mi Lasocki słuszność, twierdząc jednak, że na to mi nie poradzi i że gdyby jego nie było, anarchia byłaby jeszcze większa.
[...]
Odniosłem wrażenie, że spomiędzy członków PKL nikt właściwie niczego dobrze nie rozumie. Każdy rządzi na swą rękę. Witos wystawia przepustki ze swoim podpisem. Chcą drukować banknoty, stemple i znaczki pocztowe, nie rozumiejąc, że ich banknoty nie będą miały żadnej wartości.
Jest to zabawa w rząd, farsa, która byłaby śmieszna, gdyby nie przyczyniała się do szerzenia anarchii.
Kraków, 16 listopada
Jan Hupka, Z czasów wielkiej wojny. Pamiętnik nie kombatanta, Lwów 1937.
Rząd Moraczewskiego w Warszawie, mimo wystąpienia z niego ludowców, trzyma się jeszcze i wydaje różne niesłychane zarządzenia, szerząc zamęt i spustoszenia.
Przed dwoma dniami był zamach na ten rząd. Tłumy wpadły do pałacu Kronenberga, ale ministrów tam już nie było. Poniszczono tylko akta. Cały kraj prócz garści socjalistów jest przeciw temu rządowi. Ale trzyma się konwulsyjnie.
Chwilami pocieszam się tym, że nie ma tego złego, co by na dobre wyjść nie mogło. Może trzeba było przejść z samego początku przez próbę partyjnych rządów socjalistycznych, by się te rządy raz gruntownie skompromitowały i w opinii uniemożliwiły. Może się to wszystko na dobre jeszcze obrócić, ale przetrzymać ten okres anarchii i niszczycielskich eksperymentów — ciężko.
Niwiska, 4 grudnia
Jan Hupka, Z czasów wielkiej wojny. Pamiętnik nie kombatanta, Lwów 1937.